Przeskoczyłam z mojej dotychczasowej rzeczywistości w jakąś zupełnie
inną, kosmiczną, kolorową, totalną, nie do końca realną, w jakiś nieoczekiwany
dla mnie byt, który normalnie nie mógłby w ogóle istnieć;
który na razie trwa, ale za chwilę już go nie będzie i potem już nigdy
więcej, w żadnym innym miejscu nic podobnego się nie zdarzy.
To miejsce to dom na Saskiej Kępie, który udało się wynająć przypadkiem,
tymczasowo, za kompletnie okazyjną kwotę. Seria sprzyjających
okoliczności i innych wydarzeń spowodowały, że powstał twór spontaniczny
i samorodny – wyspa, luka w rzeczywistości, nietypowa grupa
ludzka, dziura w czasoprzestrzeni.
Nie potrafię o nim opowiadać obiektywnie.